Witraż

Ocena:   (3,3 na 5)

Witraż (Michael Bedard)

Opinie czytelników

Podsumowanie:

Książka „Stained Glass” autorstwa Michaela Bedarda zbiera mieszane recenzje, przy czym niektórym czytelnikom podoba się fabuła, podczas gdy inni uważają ją za powolną i mniej wciągającą. Narracja przedstawia podróż Charlesa w poszukiwaniu bezdomnej dziewczyny, Ambriel, która straciła pamięć po wypadku z witrażem.

Zalety:

Dobrze napisana, z ciekawą fabułą i elementami przygody
wciągająca dla młodych dorosłych czytelników
ma niezapomniane momenty fabularne.

Wady:

Może być bardziej odpowiedni dla młodszych odbiorców
tempo jest powolne, zwłaszcza w środku, co może umniejszyć ogólną przyjemność
niektórzy czytelnicy uznali to za nieciekawe i nie mogli go ukończyć.

(na podstawie 3 opinii czytelników)

Oryginalny tytuł:

Stained Glass

Zawartość książki:

2

Zegar zamontowany na ścianie organowego poddasza wydał z siebie stłumione kliknięcie, odmierzając kolejną minutę. Charles spojrzał na niego - 4:30. Wkrótce będzie można bezpiecznie wrócić do domu.

Wnętrze starego kościoła było przyćmione. Jedyne światło wpadało przez witraże po obu stronach nawy głównej. Przez pierwsze kilka minut po wejściu do środka można było poczuć się jak w jaskini otoczonej kolorowym szkłem. Ale gdy oczy przyzwyczaiły się do słabszego światła, przestrzeń wokół nabrała kształtu. Żebrowane sklepienie sufitu skradało cienie. Z wierzchołków filarów spoglądały wyrzeźbione w kamieniu stworzenia. Na ścianach pojawiły się płaty łuszczącej się farby.

Bartłomieja był starym kościołem, który zdecydowanie widział lepsze dni. Znajdował się pośrodku niegdyś zamożnej dzielnicy z wysadzanymi drzewami ulicami i starymi domami. Większość drzew uległa już starości lub chorobom. Trawniki zostały zamurowane, a domy zamienione w domy z pokojami. W pobliżu znajdował się stary szpital psychiatryczny Caledon, a pacjenci ambulatoryjni często odwiedzali okolicę. Po ulicach przechadzało się wiele zagubionych dusz: ludzie w swoich prywatnych, zepsutych światach.

Wiele sklepów wzdłuż głównej ulicy, przy której stał kościół, padło lub wyglądało kiepsko. Niektóre zostały zabite deskami, inne zamieniono w prowizoryczne rezydencje z prześcieradłami udrapowanymi po wewnętrznej stronie szyb i zwiędłymi roślinami marniejącymi na parapetach.

Odkrył kościół w pewien piątek kilka miesięcy temu, krótko po tym, jak zaczął opuszczać lekcje gry na pianinie. To był marcowy dzień i było bardzo zimno. Błąkając się bez celu po ulicach, natknął się na to miejsce całkiem przypadkowo. Drzwi były otwarte, a on wślizgnął się do środka i spędził pół godziny dzieląc pusty kościół z garstką bezdomnych, również uciekając przed zimnem. Cisza tego miejsca zszokowała go. To było tak, jakby naruszył jakąś granicę między światami.

Z tyłu kościoła, jakby na powitanie, stała naturalnej wielkości figura świętego Bartłomieja. Bartłomiej był jednym z dwunastu apostołów. Tradycja głosiła, że poniósł śmierć męczeńską, będąc żywcem obdzieranym ze skóry. Posąg przedstawiał go trzymającego w jednej ręce długi, haczykowaty nóż męczeństwa, z luźną skórą przewieszoną przez drugie ramię, tak jak Gran przewieszała sweter przez ramię, gdy wychodziła na spacer w letni wieczór, na wypadek gdyby zmarzła.

Często w rzędach drewnianych ławek można było spotkać jeszcze jedną lub dwie zbłąkane dusze, ale dziś to miejsce wydawało się puste. Nawet dozorca, którego zwykle można było zobaczyć przemykającego cicho wzdłuż zacienionych naw, gdy wykonywał swoją pracę, uciekł na słońce. Charles widział go siedzącego na wysokiej drabinie na zewnątrz, myjącego okna. Widział teraz cień jego ręki, przesuwający się cicho po szybie, niczym uderzenie wielkiego skrzydła.

Jego torba z książkami leżała na siedzeniu obok niego. Otworzył ją i wyciągnął zeszyt z ćwiczeniami do fortepianu, przechodząc do małego utworu Bacha, który powinien był ćwiczyć. To była tylko kwestia czasu, zanim odkryją, że opuścił lekcję. Konsekwencje na pewno się pojawią, ale jakoś nie miało to znaczenia.

Babcia zawsze pasjonowała się fortepianem. Ozdobne, stare pianino stało w rogu jadalni, odkąd sięgał pamięcią. Jednym z jego pierwszych wspomnień było siedzenie obok niej na ławce, gdy grała. Uderzał w klawisze i udawał, że też gra. Obiecała mu wtedy, że kiedy będzie wystarczająco dorosły, zapłaci mu za lekcje, tak jak jego ojciec brał lekcje jako chłopiec.

I tak, dwa lata temu, kiedy cała gromadka wprowadziła się do niej, namówiła go, żeby chodził na lekcje. Ale do tego czasu wszystko się zmieniło. Nie był już małym chłopcem walącym w klawisze. I chociaż sumiennie chodził na lekcje i ćwiczył przez długi czas bez narzekania, każda nuta cięła jak nóż i w końcu nie mógł już tego robić. Wiedział, że ją rozczaruje, ale dla własnego dobra musiał przestać.

Więc po prostu zrezygnował, nie zadając sobie trudu, by powiedzieć komukolwiek, że to zrobił. A teraz znalazł się uwikłany w kłamstwo, bez odwagi, by się z niego wyplątać, bez słów, by wyjaśnić, dlaczego oderwało go to od gry. To była pierwsza naprawdę przebiegła rzecz, jaką zrobił w swoim życiu i wciąż nie otrząsnął się z szoku. Nawet teraz, gdy otworzyły się drzwi na tyłach kościoła, jego serce lekko drgnęło i w połowie spodziewał się, że ktoś z jego rodziny wejdzie do środka i go tu znajdzie.

Zamiast tego była to drobna, pochylona kobieta z szalem naciągniętym na włosy. Prześlizgnęła się boczną nawą na przód kościoła. Duża marmurowa Pieta stała przy bocznym ołtarzu, a przed nią znajdował się rząd świec wotywnych. Poszperała w torebce w poszukiwaniu drobnych, po czym wrzuciła dwie monety do metalowego pudełka, przyłożyła knot do płomienia i zapaliła dwie świece. Gdy zgasiła świecę, ta zadymiła się, a cienki strumień dymu uniósł się w spokojnym powietrzu. Uklękła w przedniej ławce i modliła się.

Zastanawiał się, o co się modliła. Często zastanawiał się nad tymi, których widział w kościele, gdy przychodził, ponieważ większość z nich naprawdę się modliła, a nie tylko ukrywała, jak on. Mimo to wiedział, że nawet on robił tu teraz coś więcej niż tylko się ukrywał. Z jakiegoś powodu, którego do końca nie rozumiał, przyciągał go ten stary kościół z grzechoczącymi kaloryferami i poplamionymi wodą ścianami.

Z jego posągami o smutnych oczach i rozbitymi tęczami światła, które plamiły podłogę.

Częściowo była to czysta dziwność tego miejsca. Z tyłu kościoła, schowany w kącie na ścianie przy stojaku z czasopismami, znajdował się stary, oprawiony artykuł z Caledon Daily Examine r na temat historii St. Bart's. Przeczytał w nim, że pierwszy patron kościoła, który podarował działkę, na której został on zbudowany, zapisał mu po śmierci swoje serce.

Dodatkowe informacje o książce:

ISBN:9780887766022
Autor:
Wydawca:
Język:angielski
Oprawa:Miękka oprawa
Rok wydania:2002
Liczba stron:312

Zakup:

Obecnie dostępne, na stanie.

Inne książki autora:

Egipskie lustro - The Egyptian Mirror
Mrocznie fantastyczna tajemnica klasy średniej ze złowieszczą atmosferą uwielbianą przez fanów Jonathana Auxiera i Jonathana Strouda Życie...
Egipskie lustro - The Egyptian Mirror
Podręcznik zdrowia i sprawności fizycznej Forever Active dla osób starszych - Forever Active Older...
Forever Active Older Adult Health and Fitness...
Podręcznik zdrowia i sprawności fizycznej Forever Active dla osób starszych - Forever Active Older Adult Health & Fitness Playbook
Witraż - Stained Glass
2 Zegar zamontowany na ścianie organowego poddasza wydał z siebie stłumione kliknięcie, odmierzając kolejną minutę. Charles spojrzał na niego - 4:30. Wkrótce...
Witraż - Stained Glass
William Blake: Bramy raju - William Blake: The Gates of Paradise
Cofnij się w czasie do roku 1700 i poznaj jednego z najbardziej fascynujących ludzi w...
William Blake: Bramy raju - William Blake: The Gates of Paradise

Prace autora wydały następujące wydawnictwa:

© Book1 Group - wszelkie prawa zastrzeżone.
Zawartość tej strony nie może być kopiowana ani wykorzystywana w całości lub w części bez pisemnej zgody właściciela.
Ostatnia aktualizacja: 2024.11.13 21:45 (GMT)