Ocena:
Ogólnie rzecz biorąc, „Do No Harm” został dobrze przyjęty przez fanów Stargate SG-1 ze względu na silny rozwój postaci i wciągającą fabułę, chociaż niektórzy czytelnicy uważali, że czasami jest powolny i zauważyli wady w spójności postaci. Powieść przedstawia dr Janet Fraiser i bada emocjonalną stawkę, z jaką musi zmierzyć się zespół SG-1 podczas kryzysu związanego z plagą. Podczas gdy niektórzy doceniają głębię i tempo, inni krytykują takie aspekty, jak powtarzalność i postrzegane wymyślone postacie.
Zalety:⬤ Intrygująca fabuła, która oddaje istotę serii SG-1
⬤ silny rozwój postaci, zwłaszcza dr Janet Fraiser
⬤ emocjonalne zaangażowanie, które sprawia, że czytelnicy czują się zaangażowani w bohaterów
⬤ dobrze wykonane powiązania z osią czasu serii
⬤ ogólnie dobrze napisane.
⬤ Problemy z tempem, szczególnie na początku, co sprawia, że całość wydaje się powolna
⬤ niektóre postacie mogą wydawać się zbyt idealne lub niespójne
⬤ powtarzalność fraz podważająca jakość pisania
⬤ kilka przypadków wymyślonych lub oklepanych rozwiązań fabularnych
⬤ niektórzy czytelnicy uważali, że emocjonalna stawka była przesadzona i rozpraszająca.
(na podstawie 41 opinii czytelników)
STARGATE SG-1 Do No Harm
Czas zabijania...
Dowództwo Gwiezdnych Wrót przeżywa kryzys - zbyt wiele drużyn jest rannych, zbyt wiele martwych. Napięcie rośnie, a presja na osiągnięcie wymiernych rezultatów nigdy nie była większa, więc generał Hammond jest zmuszony wezwać grupę uderzeniową Pentagonu, aby załatać dziury.
Ale pomoc ma swoją cenę. Kiedy lider zespołu, pułkownik Dave Dixon, przybywa do Stargate Command, przynosi ze sobą lojalność, która niebezpiecznie splata się z przeszłością pułkownika Jacka O'Neilla, o której wolałby zapomnieć. Przydzielony jako obserwator do SG-1, wrogość między dwoma mężczyznami nasila się, gdy kluczowa misja zespołu mająca na celu zabezpieczenie lukratywnych praw górniczych zamienia się w koszmar.
Tylko dr Janet Fraiser może mieć nadzieję na uratowanie życia SG-1 - to znaczy, jeśli Dave Dixon i Jack O'Neill najpierw się nie pozabijają...
Do No Harm.
Daniel spojrzał na Dixona z wyzywająco złożonymi rękami. "Nie obchodzi mnie, co powiedział Fraiser. Fraiser tu nie ma, a ona nie jest moim przełożonym. Ty też nie jesteś moim przełożonym, Dave. Mówię ci wprost, nie zostawimy tej biednej dziewczyny samej na noc, kiedy jest chora i cierpi."
Za otwartymi drzwiami odosobnienia zachodziło słońce, a niebo Adjoan zmieniało kolor z niebieskiego na różowy. Wkrótce zapadnie zmrok, a choćby miał kłócić się z Dixonem, aż wypadnie mu język, nie zamierzał pozwolić, by jakiś głupi protokół medyczny stanął na drodze do zrobienia tego, co słuszne.
"Zostawiłbyś tam jednego ze swoich ludzi? "kontynuował. "Nie. Więc jeśli sugerujesz, że Lotar jest w jakiś sposób obywatelem drugiej kategorii, ponieważ nie pochodzi z Ziemi, to...".
"Whoah, whoah, uspokój się," powiedział Dixon z uszczypliwością w głosie. "Czy ja to powiedziałem? Powiedziałem, że sprowadzenie tu kolejnej chorej osoby może zwiększyć nasze szanse, twoje i moje, na złapanie tego, co się tu dzieje. Ponieważ nie jesteśmy jeszcze chorzy i chciałbym, żeby tak pozostało".
"Och, na litość boską" - krzyknął. "Już jesteśmy narażeni".
© Book1 Group - wszelkie prawa zastrzeżone.
Zawartość tej strony nie może być kopiowana ani wykorzystywana w całości lub w części bez pisemnej zgody właściciela.
Ostatnia aktualizacja: 2024.11.13 21:45 (GMT)