Ocena:

Obecnie brak opinii czytelników. Ocena opiera się na 8 głosach.
Anchors in the Heavens: The Metaphysical Infrastructure of Human Life
Wyobraź sobie, że nagle znajdujesz się w pokoju kontrolnym ogromnej maszyny technologicznej, gdzieś w przyszłości, gdzie dowiadujesz się, że nauka zaspokoiła wszystkie potrzeby wszystkich żyjących ludzi. Co więcej, dowiadujesz się, że następne pokolenie gatunku nie zostanie wyprodukowane w zwykły sposób, ale zamiast tego przez tę maszynę, pod warunkiem, że ktoś naciśnie mały czerwony przycisk. Haczyk: musisz podać powód jego naciśnięcia. Wahasz się: co powiedzieć?
Nasz własny świat jest bardziej podobny do tego scenariusza, niż moglibyśmy początkowo przyznać, nie tylko dlatego, że, mutatis mutandis, wydaje się, że walczymy o znalezienie dobrej odpowiedzi. Problem, jak twierdzi R. Mi Brague, jest zasadniczo metafizyczny. Wspomnienie o "metafizyce" w przyzwoitym społeczeństwie w dzisiejszych czasach prawdopodobnie wywoła uśmiech lub wzruszenie ramion. Jeśli w typowej księgarni znajduje się półka z tą etykietą, jest równie prawdopodobne, że znajdziesz tam przewodniki po kryształach, czakrach lub pielęgnacji konopi, jak i traktaty Arystotelesa, Akwinaty czy Kanta. I pomimo ciągłego ożywienia akademickiego zainteresowania metafizyką, pozostaje ona raczej specjalistyczną dziedziną, marginalną subdyscypliną na wydziałach filozofii, czy to analitycznej, czy kontynentalnej. Jeśli potraktujesz ją zbyt poważnie, stracisz orientację w realnym świecie i odpłyniesz w jakieś eteryczne morze marzeń.
Jest to, jednym słowem, nieistotne - prawda?
Błąd, pisze Brague. Długotrwała refleksja nad naturą bytu, podejmowana w nadziei, że rzeczywiście można coś o niej powiedzieć, była przez tysiąclecia uważana za jedną z najważniejszych aktywności intelektualnych i nie bez powodu. Z charakterystycznym dla siebie połączeniem erudycji i dowcipu, Brague zabiera nas na obszerną wycieczkę po różnych losach tej dyscypliny, od jej wczesnych ateńskich praktyków, poprzez jej żydowskich, muzułmańskich i chrześcijańskich spadkobierców, aż po chór krytyków, którym w ciągu ostatnich kilku stuleci udało się położyć kres jej dominacji.
Brague pokazuje jednak, że pytania, które zadawała metafizyka, nie zniknęły wraz z jej upadkiem, a zatem, czy to w sposób dorozumiany, czy wyraźny, sama metafizyka oparła się relegowaniu do podręczników historii. Natura bytu, a w szczególności nasza relacja z nim, nadal prześladuje jej triumfujących krytyków. Jak sugeruje Brague, przerażało ich przede wszystkim jedno kwintesencjonalnie metafizyczne twierdzenie: doktryna, że wszystko, co jest, o ile jest, jest dobre. A jednak, odrzucając "wymienialność" "transcendentaliów" bytu i dobra, krytycy starej metafizyki - między innymi Wolter, Kant, Schopenhauer, Nietzsche, Heidegger, Carnap i Levinas - na swój sposób zaproponowali metafizyczne kontrargumenty, nawet jeśli w swoich zainteresowaniach stawali się coraz bardziej antropologiczni.
Podnieśli również stawkę. Niezależnie bowiem od tego, czy zaprzeczenie dobroci bytu można zasadnie przypisać pewnej przyczynowej odpowiedzialności za świat, w którym nasz gatunek może szybko i celowo zapewnić sobie wyginięcie, jest to świat, w którym żyjemy, a zaprzeczenie to stanowi podstawę intelektualnego tła, od którego zwykle zaczynamy nasze spekulacje. Jeśli musimy być w stanie wyartykułować powody, dla których nasz projekt się nie kończy, musimy również przemyśleć odrzucenie, które uznaliśmy za oczywiste.
To, co oferuje nam Brague, nie jest narracją o upadku, nie jest Jeremiadą, nie jest nostalgicznym lamentem za światem myśli minionej epoki, ale sympatycznym zarysem niektórych głównych napięć w filozoficznych podstawach nowoczesności, którą wszyscy zamieszkujemy. Jako taki, stanowi on część jego ciągłych wysiłków, by traktować nowoczesność "poważniej, niż ona sama siebie traktuje", aby ujawnić jej ukryte fundamenty i popchnąć ją do logicznych wniosków. Czyniąc to, ma nadzieję pomóc wyjaśnić, dokąd zmierzamy jako gatunek i zapewnić, że gdziekolwiek to jest, jest tam miejsce dla nas, ludzi.