Ocena:
Recenzje książki „Sto sześćdziesiąt minut” autorstwa Williama Hazelgrove'a oferują mieszankę perspektyw. Podczas gdy niektórzy czytelnicy chwalą unikalne spojrzenie na komunikację bezprzewodową podczas tragedii Titanica i doceniają szczegóły oraz styl narracji, inni krytykują książkę za liczne błędy rzeczowe i brak dokładnych badań, co czyni ją lekturą polaryzującą.
Zalety:Czytelnicy chwalili książkę za wciągającą narrację, świeże spojrzenie na tragedię Titanica przez pryzmat komunikacji bezprzewodowej, żywe szczegóły i szybkie tempo opowiadania. Jest ona uważana za świetny prezent dla entuzjastów Titanica i jest uważana za wciągającą, przewracającą strony lekturę, która wywołuje silne emocje i oferuje wnikliwy komentarz na temat historycznego kontekstu tragedii.
Wady:Wiele recenzji podkreśla poważne nieścisłości faktograficzne i słabe badania, wskazując, że autor często powtarza informacje i popełnia znaczące błędy w odniesieniu do dobrze znanych faktów dotyczących Titanica. Krytycy wyrażają rozczarowanie realizacją założeń i sugerują, że książka pilnie potrzebuje edycji i sprawdzenia faktów, co umniejsza jej potencjał jako klasyka tematu.
(na podstawie 20 opinii czytelników)
One Hundred and Sixty Minutes: The Race to Save the RMS Titanic
Sto sześćdziesiąt minut. Tyle czasu mieli ratownicy, zanim największy statek na świecie zsunął się pod lodowaty Atlantyk.
Niesamowite bohaterstwo i zdumiewająca niekompetencja na tle najbardziej zaawansowanego statku w historii tonącego o centymetry z luminarzami z całego świata. Jest to historia sieci operatorów bezprzewodowych na lądzie i morzu, którzy desperacko wysyłali wiadomości tam i z powrotem przez ciemny, zamarznięty Północny Atlantyk, aby zorganizować misję ratunkową. Ponad dwadzieścia osiem statków było zaangażowanych w ratowanie ocalałych z Titanica wraz z czterema różnymi krajami.
W sercu akcji ratunkowej znaleźli się dwaj młodzi operatorzy Marconi, Jack Phillips lat 25 i Harold Bride lat 22, którzy wściekle stukali i wysyłali fale elektromagnetyczne w czarną noc, gdy pokój, w którym siedzieli, przechylał się w kierunku lodowatych głębin i nie przestawali, dopóki drętwiejąca woda nie znalazła się wokół ich kostek. Następnie zanurzyli się w wodzie po skoordynowaniu największej akcji ratunkowej, jaką kiedykolwiek widział świat morski, ratując w ten sposób 710 osób.
Wyścig o uratowanie największego statku na świecie przed pewną śmiercią ujawni zarówno bohaterów, jak i złoczyńców. Rozpoczął się o 23:40 14 kwietnia, gdy uderzył w górę lodową, a zakończył o 2:20 15 kwietnia, gdy zgasły światła i 1500 osób zaczęło miotać się w 25-stopniowej wodzie. Chociaż wyścig o uratowanie ocalałych z Titanica trwałby dłużej, większość ludzi w wodzie umarłaby, ale zdumiewające jest to, że z 2229 osób 710 nie zginęło i to był sukces akcji ratunkowej Titanica.
Postrzegamy Titanica jako wielką tragedię, ale jedna trzecia ludzi została uratowana, a jedynym powodem, dla którego każdy mężczyzna, kobieta i dziecko nie zginęli w zimnych głębinach, jest Jack Phillips i Harold McBride w izolowanym pokoju telegraficznym znanym jako Silent Room. Ci dwaj mężczyźni wystukujący kody alarmowe CQD i SOS, podczas gdy statek nabierał wody w tempie 400 ton na minutę z trzystumetrowej szczeliny, zainaugurowali najbardziej rozległą operację ratunkową w historii morskiej przy użyciu najnowocześniejszej technologii tamtych czasów, bezprzewodowej.
© Book1 Group - wszelkie prawa zastrzeżone.
Zawartość tej strony nie może być kopiowana ani wykorzystywana w całości lub w części bez pisemnej zgody właściciela.
Ostatnia aktualizacja: 2024.11.13 21:45 (GMT)