Stavisht

Stavisht (Aharon Weissman)

Zawartość książki:

Co pamiętam o Stavisht.

Nazwa miasta brzmiała Stavisht. W języku rosyjskim oznacza to stawy, ponieważ miasto było otoczone stawami z trzech stron. Dokładniej należałoby je nazwać jeziorami, dużymi szerokimi jeziorami, które roiły się od pysznych ryb. Były tam karpie, okonie i inne rodzaje ryb, które zapewniały smaczne posiłki na święte szabatowe uczty. Nigdy nie zapomnę piątkowych i szabatowych nocy.

Mimo że miasteczko było dość małe, znajdowało się w nim kilka małych domów modlitwy i duża stara drewniana synagoga. Chłopcy szkolni drżeli, gdy przechodzili obok niej w ciemne zimowe noce, niosąc latarnie, ponieważ bali się zmarłych, którzy wstawali w nocy, aby się modlić.

Klojz Makarowa i duży Bet Hamidrasz były miejscem, gdzie elita chodziła się modlić. Niemniej jednak, jeśli ktoś nie otrzymał należnych mu honorów, mogło dojść do kłótni, a nawet kandelabrów lecących z ambony w kierunku głów winowajców.

W Stavisht ludzie nie używali nazwisk. Każdy był nazywany imieniem ojca, dziadka lub żony. Czasami nadawano przydomek ze względu na kolor brody. Tak więc, na przykład, było dwóch Yoelików, obaj zacni mężczyźni, właściciele sklepów z suchymi towarami. Jednego nazywano Yoelik czarny, ponieważ miał piękną, szanowaną czarną brodę, a drugiego Yoelik czerwony z powodu jego rudej brody. Mój dziadek nazywał się Arye Meir Dina's, tak jak jego dziadek i babcia. Brat mojej matki nazywał się Fishl Moshe Yosi's, a moja matka nazywała się Shifra Moshe Yosi's. Mój wujek Pesah Hersh Salganik nazywał się Pesah Hersh Trayne's, ponieważ jego żona nazywała się Trayne.

W Tisza Aw i Rosz Hodesz wszyscy mieszkańcy miasta przychodzili odwiedzać groby, aby prosić o pomoc dla żywych. W międzyczasie chłopcy zbierali zadziory, którymi następnie rzucali w siebie nawzajem w synagodze podczas czytania Kines.

Na granicy majątku hrabiego stała rosyjska cerkiew prawosławna. Po nabożeństwach rodziny nieżydowskie przychodziły na rynek i robiły zakupy w żydowskich sklepach, które stały w dwóch długich rzędach, zbudowanych z drewnianych, poobijanych desek. Niedziela była dniem targowym, prawie jarmarkiem. Gojowie kupowali wszystko, a Żydzi zarabiali na nich. Ogólnie rzecz biorąc, miejscowi poganie i Żydzi dogadywali się po przyjacielsku.

Często dochodziło do bójek po tym, jak mężczyźni dużo wypili w Monopolu w pobliżu sklepu z whisky, ale staromiejski policjant, Siergiej, szybko zaprowadzał pokój. Przeklinał prawosławnych, którzy się z niego śmiali i bił niektórych z nich swoją pałką. Potem znów tłoczyli się w żydowskich karczmach, by pić i jeść dobre jedzenie, a Żydzi znów, dzięki Bogu, zarabiali trochę pieniędzy.

Cotygodniowe targi odbywały się we wtorki. Tysiące nie-Żydów przyjeżdżało swoimi wozami, by handlować. Przywozili swoje produkty, aby sprzedać je Żydom, a oni kupowali artykuły gospodarstwa domowego, materiał na sukienkę lub chustkę, parę spodni i butów dla siebie i swoich dzieci.

W żydowskie święta chłopi przynosili swoim żydowskim przyjaciołom dary w postaci produktów ze swoich sadów i ogrodów oraz tłuste ryby z rzeki na szabat. Zimą, na Boże Narodzenie, przychodzili w największy mróz i śnieg, aby pobłogosławić swoich żydowskich przyjaciół, oblewając ich pszenicą i jęczmieniem, zgodnie ze zwyczajem, i otrzymując w zamian halot.

Fragment (edytowany) z artykułu Meira Spektora.

Dodatkowe informacje o książce:

ISBN:9781954176676
Autor:
Wydawca:
Język:angielski
Oprawa:Twarda oprawa

Zakup:

Obecnie dostępne, na stanie.

Inne książki autora:

Stavisht
Co pamiętam o Stavisht.Nazwa miasta brzmiała Stavisht. W języku rosyjskim oznacza to stawy, ponieważ miasto było otoczone stawami z trzech stron. Dokładniej należałoby je nazwać...
Stavisht

Prace autora wydały następujące wydawnictwa: