Ocena:

Książka jest otwartym i szczerym pamiętnikiem autorki Jacinty Hart Kehoe, która opowiada o swojej emocjonalnej podróży po tragicznym wypadku samochodowym, w wyniku którego straciła męża i syna. Skupia się na jej zmaganiach z leczeniem i relacjach z córką, która przeżyła traumę, ostatecznie dostarczając przesłania nadziei i odporności.
Zalety:Ten pamiętnik jest inspirujący i szczery, oferując uczciwy obraz osobistej tragedii i procesu leczenia. Styl pisania jest angażujący, wciągając czytelników w narrację. Porusza głębokie tematy emocjonalne, w tym zdrowie psychiczne i złożoność rodzicielstwa dziecka z chorobą afektywną dwubiegunową. Historia przekazuje nadzieję i siłę, zachęcając czytelników do znalezienia własnej drogi do uzdrowienia.
Wady:Tematyka obejmuje intensywne i tragiczne wydarzenia, które mogą być trudne dla niektórych czytelników. Początek książki jest szczególnie smutny, a ciągłe zmagania mogą być czasami przytłaczające. Dla niektórych czytelników ciężar emocjonalny tej historii może stanowić wyzwanie.
(na podstawie 2 opinii czytelników)
Mountain Lion Rises: A Memoir of Healing
Mountain Lion Rises to wspomnienie żałoby i rodzinnej tragedii spowodowanej śmiercią dziecka. Autorka walczy o powrót do zdrowia po poważnych obrażeniach, jednocześnie wychowując trudne, straumatyzowane adoptowane dziecko. Zarówno jej mąż, jak i adoptowany syn zginęli w przerażającym wypadku, który dramatycznie zmienił bieg ich życia. Ukojenie przynosi jej silna więź ze zwierzętami, zarówno dzikimi, jak i domowymi. Poprzez aspekty natury, dziwne spotkania oraz zaangażowanie przyjaciół i społeczności, Hart Kehoe opowiada szerszą historię uzdrowienia z traumy i samotnego rodzicielstwa w czasie kryzysu.
Jak opisuje to autor:
"Ten kryzys skłonił mnie do napisania tego incydentu: Pewnej jasnej, zimnej grudniowej niedzieli 2003 roku moja rodzina udała się do Iowa City na recitale Elizabeth i Raymonda. Nikt jednak nie usłyszał muzyki.
Gdy tylko wjechaliśmy na autostradę I-80, ruch zwolnił do zatrzymania. Gdy podjechaliśmy do innych podróżnych, z tyłu dobiegł nas niepowtarzalny dźwięk hamulców pneumatycznych i niski jęk klaksonu zbliżającej się półciężarówki. Instynktownie poczułem się zmuszony do zjechania z drogi. Ale to nie ja prowadziłam. Ponagliłam męża, by nacisnął pedał gazu i szybko odjechał z miejsca zdarzenia.
Co pamiętam później: Mój mąż pochylony, mój syn nienaturalnie rozłożony na tylnym siedzeniu i płacz mojej córki. Moja fizyczna rekonwalescencja rozpoczęła się w szpitalu University of Iowa, gdzie przez kilka dni unosiłam się i traciłam przytomność. Inne rekonwalescencje ciągnęły się latami.
Mój mąż i syn już nie żyli, a ja musiałam opiekować się moją adoptowaną córką, która miała już traumę z powodu znęcania się we wczesnym dzieciństwie i cierpiała na reaktywne zaburzenie przywiązania. Miałam też psy, koty, konia i nowo wybudowany dom na wsi w stanie Iowa, w pobliżu rzeki Cedar. Nie chciałam stracić żadnego z nich, choć oznaczało to zarządzanie wszystkim pomimo poznawczego i emocjonalnego zamieszania".