
"Nazwij to Ameryką. Rozległa rakieta-fala cząstek pokazuje świat w pośpiechu, by przybyć, odlecieć, stać się, zapomnieć i zapamiętać wszystko naraz.
Nazwij to historią. Nazwij to czasem i pamięcią, tak jak woda jest miarą zegara, a kości miarą miłości. Mam na myśli, że wszystko przemija.
Powiedziałem, że ziemia jest wartownikiem, wszystko przemija i nic nie ucieka. Nazwij to domem; nazwij to wygnaniem w królestwie deszczu".
Pierwsza powieść z nadchodzącej trylogii, "Empire Burlesque", jest próbą osiągnięcia realizmu w nowoczesności, znalezienia ciągłości w pękniętych liniach czasowych i znaczenia w chaosie w świecie, w którym te właśnie rzeczy - realizm, ciągłość i znaczenie - zostały zdekonstruowane i prawdopodobnie zniszczone. W tej "burlesce imperium" nowoczesności wiele rzeczy dzieje się w powieści (życiu) bez widocznego znaczenia, dopóki podmiot (my) nie nada im znaczenia, a sam autorytet narracyjny (władza) zostaje zaatakowany przez arbitralne, chaotyczne i decentralizujące siły. Oznacza to, że fabuła (ramy polityczne) w zakresie, w jakim istnieje, może zostać zignorowana lub zaprzeczona, a informacje mogą pojawić się, aby wtargnąć w narrację bez wyraźnego powodu i bez oczywistego związku z wydarzeniami w opowieści.
Witamy w nowoczesnym, schizoidalnym, fragmentarycznym, niezrównoważonym imperium burleski, w którym postacie Trumpa definiują rzeczywistość i zniekształcają rozum. Egzystencjalny kryminał z Tezeuszem i Minotaurem jako bohaterami, przybierający różne formy człowieka kontra bestii, obywatela kontra państwa, wolności kontra kontroli, "Empire Burlesque" ukazuje naszą nowoczesność z całą jej farsową, faustowską mgłą.