Bob Dylan powiedział nam, że czasy się zmieniają i rzeczywiście tak było. Późne lata 60.
i wczesne 70. wprowadziły ogromny zakręt na drodze amerykańskiej świadomości wzdłuż tego, co do tego czasu było proste i wąskie. Innymi słowy, Wally Cleaver opuścił miasto i zostawił czek dla Beavera.
Wielu ludzi było burzliwych i głodnych, a niektórzy byli lekkomyślni - ale się nie bali.
Inni byli bardziej ustatkowani i nie tak zdyszani. W większości byli zadowoleni, z wyjątkiem sytuacji, gdy głód zagrażał ich wierze w to, co słuszne.
Ryzykowanie wszystkiego, dla czego się poświęcili, nie wchodziło w rachubę dla tych osiadłych, a nieustraszoność była w nich wszystkich. Biedny bóbr. Biedni my.
To był czas, kiedy Tom Tracy po raz pierwszy zaczął odnajdywać swoje słowa; na tle księżycowych spacerów i Malibu. Pomiędzy miłością a jej brakiem, pomiędzy tą stroną a następną. Pisanie było dla niego sposobem na zatrzymanie się w miejscu, w którym nie mógł pozostać, na skatalogowanie swoich wrażeń lub uznanie za swoje tego, czego nie mógł zatrzymać.
I nadal tak jest. Teraz Tracy dzieli się z nami wyjątkową kolekcją wierszy, prozy i haikusów, które czasami są trudne do uchwycenia palcem, a jednak w jakiś niesamowity sposób znajome.
Catching the Light Anyway ma na celu pobudzenie nieokreślonych wspomnień, które wszyscy nosimy ze sobą i zabranie ich na smaczną przejażdżkę po 2018th Street.
© Book1 Group - wszelkie prawa zastrzeżone.
Zawartość tej strony nie może być kopiowana ani wykorzystywana w całości lub w części bez pisemnej zgody właściciela.
Ostatnia aktualizacja: 2024.11.13 21:45 (GMT)