Ocena:
Powieść „Better Off Dead” otrzymała mieszane recenzje od czytelników, z których niektórzy cieszyli się klasyczną formułą Jacka Reachera, a inni stwierdzili, że styl pisania i charakterystyka brakuje w porównaniu z poprzednimi książkami. Podczas gdy niektórzy chwalili wciągającą fabułę i znajome elementy, wielu wyraziło rozczarowanie rozwojem postaci, tempem i ogólną realizacją historii.
Zalety:Wciągająca fabuła z dobrym tempem i znajomymi elementami Reachera; niektórzy czytelnicy uznali to za zabawne i przyzwoite uzupełnienie serii.
Wady:Słaby rozwój postaci, niespójny styl pisania i brak złożoności; niektórzy uważali, że była to nijaka lub nużąca lektura z licznymi problemami gramatycznymi i nieprawdopodobnymi sytuacjami.
(na podstawie 3145 opinii czytelników)
Rozdział 1
Nieznajomy zajął pozycję pod latarnią uliczną o 23:00, zgodnie z umową.
Światło było łatwe do znalezienia, tak jak mu powiedziano. Była to jedyna latarnia w kompleksie, która wciąż działała, na samym końcu, sześć stóp od postrzępionego metalowego ogrodzenia, które oddzielało Stany Zjednoczone od Meksyku.
Był sam. I nieuzbrojony.
Zgodnie z ustaleniami.
Samochód pojawił się o 11:02. Trzymał się środka przestrzeni między równoległymi rzędami zamkniętych garaży. One też były metalowe. Dachy wypaczone przez słońce. Ściany pokryte piaskiem. Pięć po prawej. Cztery po lewej. Szczątki jeszcze jednego leżały rozdarte i skorodowane dziesięć stóp w bok, jakby coś w nim eksplodowało lata temu.
Światła samochodu świeciły jasno, utrudniając rozpoznanie marki i modelu. Nie można było też zajrzeć do środka. Pojechał dalej, aż znalazł się piętnaście stóp dalej, po czym zahamował, kołysząc się na zużytych resorach i opadając w niską chmurę piaszczystego pyłu. Wtedy otworzyły się przednie drzwi. Oboje. Wysiadło z nich dwóch mężczyzn.
Niezgodnie z umową.
Tylne drzwi samochodu otworzyły się. Dwóch kolejnych mężczyzn wysiadło.
Zdecydowanie niezgodnie z ustaleniami.
Czterej mężczyźni zatrzymali się i przyjrzeli nieznajomemu. Powiedziano im, że powinni spodziewać się kogoś dużego, a ten facet z pewnością pasował do tej sytuacji. Miał sześć stóp pięć. Dwieście pięćdziesiąt funtów. Klatka piersiowa jak sejf na broń, a ręce jak łyżki do koparki. I niechlujny. Jego włosy były szorstkie i zaniedbane. Nie golił się od kilku dni. Jego ubrania wyglądały na tanie i niedopasowane, z wyjątkiem butów. Gdzieś pomiędzy włóczęgą a neandertalczykiem. Nie był to ktoś, za kim można by tęsknić.
Kierowca wystąpił do przodu. Był kilka centymetrów niższy od nieznajomego i dobre pięćdziesiąt funtów lżejszy. Miał na sobie czarne dżinsy i czarną koszulkę bez rękawów. Miał na sobie czarne buty w stylu bojowym. Jego głowa była ogolona, ale twarz skrywała pełna broda. Pozostali chłopcy podążyli za nim, ustawiając się obok niego.
„Pieniądze? „zapytał kierowca.
Nieznajomy poklepał tylną kieszeń swoich dżinsów.
„Dobrze. „Kierowca skinął w stronę samochodu. „Tylne siedzenie. Wsiadaj. ”
„Dlaczego?”
„Żebym mógł zabrać cię do Michaela. ”
„Nie taka była umowa. ”
„Jasne, że była. ”
Nieznajomy potrząsnął głową. „Umowa była taka, że powiesz mi, gdzie jest Michael. ”
„Powiem ci. Pokażę ci. Co za różnica? ”
Nieznajomy nic nie powiedział.
„Chodź. Na co czekasz? Daj mi pieniądze i wsiadaj do samochodu. ”
„Zawarłem umowę i się jej trzymam. Chcesz pieniędzy, powiedz mi, gdzie jest Michael. ”
Kierowca wzruszył ramionami. „Umowa się zmieniła. Bierz albo spadaj. ”
„Zostawię. ”
„Dość tego. „Kierowca sięgnął za plecy i wyjął pistolet z paska. „Przestań pieprzyć. Wsiadaj do samochodu. ”
„Nigdy nie miałeś mnie zawieźć do Michaela. ”
„Bez jaj, Sherlocku. ”
„Miałeś mnie zabrać do kogoś innego. Kogoś, kto ma do mnie pytania. ”
„Koniec gadania. Wsiadaj do samochodu. ”
„Co oznacza, że nie możesz mnie zastrzelić. ”
„Co oznacza, że nie mogę cię zabić. A jednak. Wciąż mogę cię zastrzelić. ”
Nieznajomy powiedział: „Możesz? ”
Świadek powiedziałby, że nieznajomy prawie w ogóle się nie poruszył, ale jakimś cudem w ułamku sekundy zmniejszył dystans między nimi i położył dłoń na nadgarstku kierowcy. Pociągnął go w górę, niczym dumny rybak wyciągający coś z morza. Zmusił go do wyciągnięcia ręki nad głowę. Podniósł ją tak wysoko, że facet stanął na palcach. Następnie wbił lewą pięść w jego bok. Mocno. Cios, który normalnie powaliłby człowieka. I utrzymać go na ziemi. Tyle że kierowca nie upadł. Nie mógł. Był zawieszony na ramieniu. Jego stopy ześlizgnęły się do tyłu. Pistolet wypadł mu z palców. Jego ramię zwichnęło się. Ścięgna się rozciągnęły. Żebra pękły. To była groteskowa kaskada obrażeń. Każdy z nich był wyniszczający sam w sobie. Ale w tej chwili nie zauważył żadnego z nich. Ponieważ cała górna część jego ciała drgała w agonii. Przeszywający ból przeszywał go na wskroś, a wszystko to działo się w jednym miejscu. Z miejsca tuż pod pachą, gdzie pod skórą znajdowała się gęsta plątanina nerwów i węzłów chłonnych. Dokładnie to miejsce, które
© Book1 Group - wszelkie prawa zastrzeżone.
Zawartość tej strony nie może być kopiowana ani wykorzystywana w całości lub w części bez pisemnej zgody właściciela.
Ostatnia aktualizacja: 2024.11.13 21:45 (GMT)