
The Panjandrum of Toboku: The Mikado Redone for Modern Sensitivies
W ciągu mojego życia widziałem dobrze sytuowanych kolorowych ludzi radośnie kolekcjonujących zabytkowe bibeloty, które w czasach ich rodziców i dziadków byłyby przyczyną zamieszek na tle rasowym. Mogę śmiało przewidzieć, że za kolejne pokolenie lub dwa, kiedy nie będzie mnie już w pobliżu, Mikado zostanie ponownie odkryte i radośnie wykonane tak, jak wyobrażali to sobie jego autorzy, a wszyscy - w tym Japończycy - będą się zastanawiać, o co całe to zamieszanie. W międzyczasie ci z nas, którzy kochają G&S, szukają sposobów na uratowanie być może największego hitu kasowego w naszym repertuarze (rywalizuje z nim tylko Pinafore).
Zdajemy sobie sprawę, że może to być daremne. Prawdopodobnie japoński tie-in był jednym z elementów, które sprawiły, że The Mikado stał się takim hitem w swoich czasach. I być może świadomość tego, czym tradycyjnie był ten serial, pozostaje zbyt surową raną, by jakikolwiek bandaż wystarczył na pokolenie lub dwa. Mimo to brniemy dalej.
Jest to więc kolejny wysiłek, by uczynić arcydzieło Gilberta i Sullivana rasowo i etnicznie nieobraźliwym. Nie mogąc dostrzec, w jaki sposób zwykła zmiana grupy narodowej lub etnicznej może rozwiązać problem, spróbowałem otwarcie przekształcić tę historię w prowincję Gilbertowskiej fantazji Topsyturvydom, którą zawsze była pod swoją pseudo-japońską maską, podobnie jak Pinafore i inne pod swoimi brytyjskimi (lub, wyjątkowo, weneckimi, utopijnymi i Pfenig Halbpfennigan) okleinami.